Jeśli
ktoś z Was miał kiedyś przyjemność przejść się Grafton Street w porze lunchu na
pewno mieliście też okazje posłuchać wielu ludzi, którzy graniem muzyki
zarabiają na życie. Mnie również przydarzyło się to ostatnio. Najpierw
spotkałam grupę muzyków, którym wtórował cały tłum ludzi, później kilku
samotnych solistów i kiedy mijałam ostatniego z nich przydarzyło mi się coś
dziwnego, poczułam, że słyszę głos i muzykę, którą znam bardzo dobrze, ale
kiedy przysłuchałam się chwile, okazało się, że słyszę piosenkę pierwszy raz.
Co najdziwniejsze, pomimo totalnego
braku talentu muzycznego nuciłam ją przez kilka minut i wtedy postanowiłam, że
wrócę i jeśli dalej tam stoi kupię jego
płytę. Okazało się to najlepiej zainwestowanymi pieniędzmi jakie ostatnio
wydałam. Mając wybór miedzy dwoma krążkami, po chwili rozmowy z muzykiem i
dzięki jego rekomendacji zdecydowałam się na „Truth Came Running” choć po
przesłuchaniu całej płyty byłam tak zachwycona, że gdybym mogła cofnąć czas
wzięłabym obie! Niestety Mark Wilkinson, bo to o nim mowa był w Dublinie tylko
jeden dzień i po wieczornym koncercie wyjechał do Londynu, a później do swojej
rodzinnej Australi, tak więc jedyne co mi pozostało to zakup płyt przez stronę
internetową artysty. A jest co kupować, bo ten młody muzyk ma na swoim koncie już sześć wydanych krążków!
Tak
czy owak, na pewno je zdobędę, a Wam chciałam polecić tą cudowną, kojącą
muzykę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz