środa, 22 stycznia 2014

noworoczne postanowienie dalej aktualne?

Koniec stycznia, to czesto czas kiedy zapominamy o postanowieniach na nowy rok, ale są też tacy, którzy dopiero nabieraja wiatru w żagle! na przykład Ewa Ch. właśnie zaczęła półroczne wyzwanie treningowo-obiadowe! Oczywiście każdy z nas chciałby mieć jędrne pośladki i pewność, że kolejne lato przyniesie coś wspaniałego, jak mówi horoskop, ale temu jednak nie dam sie ponieść, powszechną wiedzą bowiem jest, że Ewa to Killerka.  Więc może warto wrócić do innych, mniej wyczynowych postanowień, miesiąc jaki minął od czasu kiedy zrobiłam moją małą liste wydaje się już wiecznością i może warto ją odkurzyć?  Obiecałam sobie w tym roku przestać przeklinać, mało realne! przestać się garbić, jeszcze mniej! no i w końcu żyć życiem jakim pragnę, cokolwiek to znaczy! Na pewno nie jest to tak imponujące jak pośladki Ewy, ale pal licho! każdy ma swój mount everest! najważniejsze, żeby nie zapomnieć, że został nam jeszcze prawie cały rok do kolejnej listy!



   pozdrawia Zły wilk! 
 

niedziela, 19 stycznia 2014

dobrych tytułów brak....

 
Ostatnio trudno mi znaleźć dobrą książkę, dwie które właśnie skończyłam, albo próbowałam dotrwać do końca, pomimo, że były polecane okazały się kompletna klapą. Nie znalazłam w nich tego czego się spodziewałam i tym większe moje rozczarowanie, bo dobrze się sprzedają.
 Dziś będzie mój największy zawód książkowy ostatnich miesięcy. Oczywiście mam świadomość, iż narażę się tym postem wiernym czyteknikom tego autora, ale co tam, raz kozie smierć :)
Dziś będzie o " BLOGu"  Kominka!
 
 
 
 Kilku poczytnych blogerów poleciło ta książkę więc pomyslałam, przeczytam i ja! Niestety pomimo kilku prób, trudnych powrotów, nie udało mi się przeczytać nawet do połowy. Myślę, że zawód może być tym większy, jeśli ktokolwiek oczekiwał, że książka ta pomoże w rozwoju bloga, wbrew pozorą nie o tym ona jest! a o czym jest? oczywiście o samochwalącym się autorze, ale zanim o tym, trzeba oczywiście, tak jak w książce wspomnieć, nie raz, nie dwa ale około 8 tysięcy, że to nie jest celem napisania tej książki, czyli posumowując: chwalimy siebie, zaprzeczając, że to robimy! :D Tomek również nieustannie wspomina o tym, że nigdy nie zaczyna z takimi ludźmi, jakimi dziś okazałam się ja, czyli hejterami, ale trudno sobie wyobrazić, że czytająć BLOGA, można nie nabrać odrazy do autora i tu własnie cała bajka się zaczyna. Tomczyk nie zaczyna dyskusji z hejterami, ale swoim zachowaniem, tekstami i pogardliwym podejściem do wszystkich, wzbudza własnie takie reakcje. Tak więc samochwała Kominek, wychwalił się za wszytkie czasy...albo przynajmniej do kolejnej książki. Tym którzy, nie zainwestowali w złote rady Tomczyka, odradzam wydawanie na to grosza, bo jego rady nie są jakimś olśnieniem i więcej niż: nie sprzedawaj sie za puszkę coli, tam nie znajdziecie:)
Mam nadzieje, jednak, iż Tomek Tomczyk w realu budzi więcej sympatii i ta książka nie przyczyni się do upadku Guru Blogosfery!
 
  pozdrawiam Kominka,  Zły Wilk!

poniedziałek, 13 stycznia 2014

"Między nami" Małgorzata Tusk

W tym roku Miki przyniosł mi pod chonkę książki, jedną z nich polecałam już kilka dni temu, o kolejnej chciałabym wspomnieć dziś i nie przypadkiem używam tu słowa wspomnieć...
 
 
Z ogromną ciekawością siegnęłam po ta książkę, gdyż  nazwisko autorki doskonale jest mi znane, z resztą jak cała rodzina, więc pomyślałam, że może być inetresująco. Jednak już po kilku stronach okazało się, że to nie to czego oczekiwałam. Nie jestem specialistą od biografii, przeczytałam ich zaledwie kilka, ale nie trzeba nim być, żeby wiedzieć  jedno: tylko zachwycające życie, zachwyci!  Tu czegoś zabrakło, nie chciałabym być zbyt surowa, ale w pewnych momentach, książka, czy też Pani Małgorzata, wręcz wydawała mi sie infantylna. Jest może jedno, bądź dwa zdania, które zapisałam, gdyż warte były zapamietania, całość jednak w mojej ocenie jest przeciętna. Jesli ktoś chciałby poznać pana premiera, badź Kasie z innej strony, widzanej własnie oczami Pani Tusk, owszem można odnaleźć kilka ciekawostek, to jednak tyle. Dotrwałam do końca tylko dlatego, że chciałam napisać ten post.  Tak więc polecam tylko na własną odpowiedzialność!
 
 
 
Zły wilk!

wtorek, 7 stycznia 2014

Guinness StoreHouse.

Wielu osobom,  Dublin kojarzy się własnie z Fabryką Guinnessa, trochę ze wstydem, muszę przyznać, że mimo iż mieszkam tu ponad cztery lata, dopiero w ostatni weekend tam zawitałam. Długo to trwało, ale trzeba powiedzieć, że to świetne miejsce na spędzenia sobotniego popołudnia, zwłaszcza kiedy pogoda dopisuje i ma się takie rewelacyjne towarzystwo.
 
 
Bilety można zakupić zarówno na miejscu jaki i z wyprzedzeniam na stronie internetowej, decydując sie na to drugie, można otrzymać zniżkę, a co najważniejsze bilety nie są na konkretny dzień, ani godzine, co wydaje się dość wygodne, zwłaszcza kiedy może nam cos wypaść. Fabryka jest otwarta codziennie od godzin porannych do późnych popołudniowych, istnieje również możliwość zorganizowania grupowej wycieczki wraz z przewodnikiem, wszystkie te informacje oraz więcej na temat dojazdu itp. można znaleźć na stronie do której odsyłam  tu http://www.guinness-storehouse.com
 
A teraz kilka zdjęć zarówno z wnetrza fabryki, gdzie podróżując kolejnymi piętrami poznajemy etapy tworzenia piwa, historię założyciela fabryki,  jak i z  ostatniego punktu zwiedzania jakim jest umiejscowiony na siódmym  pietrze Gravity BAR, stworzone na planie koła, całkowicie oszklone pomieszczenie, z którego widok , obejmujący całe miasto, zapiera dech w piersi. Przy dobrej pogodzie rozciąga się on, aż do gór Wicklow, tak własnie było w ostatni weekend kiedy tam bylismy...
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Pozdrawiam!
 
 
 
Zły Wilk!