Wybraliśmy
się z eM na „ w imię…” Małgorzaty Szumowskiej i muszę Wam powiedzieć, że był to
najlepszy polski film jaki ostatnio wiedziałam. Zaczynając od świetnej gry Andrzeja
Chyry, nagrodzonego Srebrnym Lwem za pierwszoplanową role męską, oraz Mateusza
Kościukiewicza poprzez rewelacyjną muzykę i świetne zdjęcia.
Film
przedstawia historię duchownego, przeniesionego przez biskupa na wieś w celu zorganizowania
ośrodka dla trudnej młodzieży. Adam, główny bohater, jest człowiekiem skromnym
i wyrozumiałym, przez co udaje się mu zdobyć zaufanie i sympatie lokalnej
społeczności. Zmaga się on jednak z innymi problemami, ogromną samotnością. W pewnym
momencie ksiądz nawiązuje bliższą relacje z jednym z miejscowych chłopców, co
doprowadza do tego, że musi stawić czoła temu przed czym od dawna ucieka...
Podczas
finałowej sceny w kinie zapanowała uderzająca cisza, był to moment tak
przejmujący, że nie pamiętam kiedy ostatnio będąc w kinie doświadczyłam czegoś
tak mocno. Myślę, że nie tylko ja doznałam takiego poruszenia, inni widzowie
również opuścili Instytut w milczeniu. Abstrahując już od sytuacji z jaką mamy
do czynienia w kościele, ujawnianych co rusz skandali, myślę, że film ten jest
po prostu rewelacyjnie przedstawioną historią, z świetną gra aktorską i
wspaniałą muzyką. Brawa dla Szumowskiej! Warto obejrzeć!
Mad_moiselle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz