Chciałam dziś napisać o „Pięćdziesiąt
twarzy Greya”, ale byłby to bardzo krytyczny post, a ja właściwie chciałabym bardziej
zachęcać niż zniechęcać. Powiem tylko, że doczytałam do końca, wspomnianą
książkę, bo mam słabość do porzucania książek, które mnie nie zainteresowały,
ale staram się z tym walczyć! Na pewno jednak nie sięgnę po kolejną część. Dziś
za to chce Was zachęcić do przeczytania książki Bernhard Schlinka „Lektor”
Od zawsze fascynował mnie czas II
wojny światowej, więc wszystkie książki, które dotyczą tego tematu chłonę jak
gąbka, tak było i tym razem. Jednak to,
co różniło tą książkę od innych, to fakt, że pokazuje ona historie, z punktu widzenia osoby podporządkowanej nazistowskiemu
systemowi…
Akcja rozgrywa się w powojennych Niemczech,
gdzie piętnastoletni Michael zakochuje się w przypadkowo poznanej starszej od
siebie kobiecie, Hannie. Znajomość szybko przeradza się w romans. Podczas
częstych spotkań, prócz miłosnych uniesień, ma również miejsce rytuał głośnego
czytania książek, on jest lektorem, ona słucha w ukojeniu. Wszystko to jednak
nie trwa długo, bowiem Hanna niespodziewanie znika. Mija kilka lat, podczas których Michael
zaczyna studnia prawnicze, w czasie praktyk w sądzie ponownie spotyka Hannę, w
roli oskarżonej o nazistowskie zbrodnie. W trakcie procesu poznaje jej przeszłość i uświadamia sobie, że jest coś
czego Hanna wstydzi się bardziej niż zbrodni z przeszłości…
Wspaniała, wzruszająca opowieść o
miłości i zrozumieniu, ukazująca czasy wojny od drugiej strony, z punktu
widzenia nazistowskiej strażniczki w obozie koncentracyjnym. I co najbardziej
zaskakuje, postać ta zamiast wzbudzać obrzydzenie i nienawiść, sprawia, że w
czytelniku rodzi się współczucie i sympatia dla bohaterki...
Żeby jednak zrozumieć zawiłości
tej historii, trzeba przeczytać książkę, tak więc miłej lektury!
Mad_moiselle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz